wtorek, 20 listopada 2012

Seks za obiad

Któregoś wieczora, będąc tradycyjnie w El Che (pub) poznałem sympatyczna dziewuszkę. Wykształcona, z tego co opowiadała, dobrze zarabiająca, pracująca w prokurmencie jednej z lokalnych firm produkcyjnych. Nazwijmy ją Tina. Mile się rozmawiało, całkiem inteligentna i na poziomie dziewczyna. 28 lat, lekko przy sobie, o jakiejkolwiek figurze można zapomnieć, przeciętna buzia, ale ładne zielone oczy.  

W niedziele wczesnym popołudniem przyleciałem z Bukaresztu, głodny jak wilk. Myślę sobie - nie chce mi się wcinać kolejnego niedzielnego obiadu samemu - zadzwonię do Tiny, możne akurat ma wolne popołudnie i będzie na tyle elastyczna by mieć ochotę  się przejść ze mną do jakiejś jadłodajni i napić kawy.

Była akurat w domu, i potrzebowała tylko 20 minut by wyjść z domu. Super. Przyjechałem po nią i podjechaliśmy do knajpki z włoskim jedzeniem. Żaden wystrzałowy lokal, przyzwoita średnia, gdzie za trzy dychy można zjeść dwudaniowy obiad z kawą lub czymś innym do picia.

Tina zamówiła najdroższe spaghetti za pięć dych (!!!), do tego zupa, jakieś wino. Przy płaceniu nawet się nie zająknęła ze się dołoży do rachunku. No cóż, ja zaprosiłem - ja zapłaciłem. Po prostu wykorzystała okazję. Co za mentalność!!! No i naiwniak ze mnie. W każdym razie absolutnie nie chcę mieć z nią nic więcej wspólnego.

Opowiadałem tą historię później mojej polskiej znajomej. Uśmiała się co nie miara, była zaskoczona, tą wiejską mentalnością (ale trzeba pamiętać, że to jest Timisoara), obiecała że jeżeli tak to tu funkcjonuje, to zacznie z tego w pełni korzystać, i spuentowała, że jeżeli obiad zapłacony, to teraz powinien być seks za darmo :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz