poniedziałek, 9 marca 2015

Kupuje samochod

Wymyśliłem sobie ze kupie sobie samochód.  I to nie byle jaki, bo dacie. I to nie byle jaka dacie, bo dacie 1100.
Stoi taka jedna zaparkowania kolo parku, koła zdążyły się już wtopić w asfalt, opony popękane.  Udało mi się znaleźć nr telefonu do właściciela, ale nie chciał sprzedać.
Minelo może z 5 miesięcy i okazuje się ze samochód jest na sprzedaż.  Cena wyjściowa to jakieś tysiąc euro.  Jak za 50cio letni zabytek z 20tys km przebiegu nie ma tragedii. Wiec umówiłem się na oględziny.
Oględziny polegały na obejściu samochodu do okola i pomruczenie sobie.  Właściciel mruczal po rumunsku a ja po polsku.  Nie ma kluczyków do auta. Zaginęły w trakcie remontu. Ale przez telefon nie pisnął ani słowem, że samochodu nie da się otworzyć.
Ehhh,ci Rumunii, ciągle czymś zaskakują. 
Umówiliśmy się, że zadzwoni jak znajdzie klucze lub uda mu się je dorobić.  Pewne minie kolejne 5 miesięcy, a ja przestałem się napalac i chyba nie zdecyduje się na tego zloma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz