Jak zwykle tytuł odrobinę przewrotny i zupełnie nie oddający zastanej rzeczywistości.
Po tygodniu spędzonym w Polsce, chciało by się rzec laby - a tak naprawdę ciężkiej pracy na rzecz kapitalisty wrociłem w niedzielę do Timisoary.
O dziwo zajechałem za 7:40 - ale to pewnie wpływ niedzieli i opuszczonych dróg. Z drugiej strony komu by się chciało wychodzić z domu lub opuszczać zacieniony brzeg rzeki przy temperaturach przekraczających 37st w cieniu. Postanowiłem, że będę się przyzwyczajał do rumuńskiego klimatu i ustawiłem klimę na 28 stopni. Efekt był taki, że dojechałem do hotelu ledwo żywy. Trzeba być konsekwentnym w swoich postanowieniach - nie?!
W poniedziałek się przeprowadziłem do mieszkanka - przyzwyczajam się do mieszkania na parterze bez firanek. Są żaluzje, ale działają zero-jedynkowo. Więc dobre rozwiązanie na upały, tylko sprawia, iż w mieszkaniu panuje półmrok. Okolica jest fantastyczna. Osiedle z lat 70, całe tonące w drzewach - więc widok z okna jest taki, jakbym mieszkał w lesie lub w gęstym parku. Sąsiedzi to w większości emeryci, więc czasami czuję się jak w Big Brotherze. Szczególnie, że nie ma tych cholernych firanek.
Samo mieszkanie jest wyremontowane i naprawdę prezentuje solidny standard. Jest przy tym przytulne.
Po tygodniu spędzonym w Polsce, chciało by się rzec laby - a tak naprawdę ciężkiej pracy na rzecz kapitalisty wrociłem w niedzielę do Timisoary.
O dziwo zajechałem za 7:40 - ale to pewnie wpływ niedzieli i opuszczonych dróg. Z drugiej strony komu by się chciało wychodzić z domu lub opuszczać zacieniony brzeg rzeki przy temperaturach przekraczających 37st w cieniu. Postanowiłem, że będę się przyzwyczajał do rumuńskiego klimatu i ustawiłem klimę na 28 stopni. Efekt był taki, że dojechałem do hotelu ledwo żywy. Trzeba być konsekwentnym w swoich postanowieniach - nie?!
W poniedziałek się przeprowadziłem do mieszkanka - przyzwyczajam się do mieszkania na parterze bez firanek. Są żaluzje, ale działają zero-jedynkowo. Więc dobre rozwiązanie na upały, tylko sprawia, iż w mieszkaniu panuje półmrok. Okolica jest fantastyczna. Osiedle z lat 70, całe tonące w drzewach - więc widok z okna jest taki, jakbym mieszkał w lesie lub w gęstym parku. Sąsiedzi to w większości emeryci, więc czasami czuję się jak w Big Brotherze. Szczególnie, że nie ma tych cholernych firanek.
Samo mieszkanie jest wyremontowane i naprawdę prezentuje solidny standard. Jest przy tym przytulne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz