Siedziałem chyba z 7 godzin przed komputerem - prawie dniówka, ale wydziergałem daily i wysłałem do CFO. Mam nadzieje że doceni inwencje, tym bardziej, że to mój autorski wynalazek. Pojechałem na miasto coś zjeść, do kościoła (kompletnie nic nie zrozumiałęm - ale łanie spiewali) i wróciłem do hotelu. Katolików tu jest z 10%, reszta to prawosławni.
W hotelu od wczoraj trwa impreza - wygląda jak wesele,prawie 100 gości, ale są to chrzciny wg obrządku prawosławnego. Impreza z tańcami alkoholem i tonami żarcia. Wszyscy wystrojeni jak na weselu.
Z tego co mi tłumaczono,hucznie obchodzi się chrzciny a potem dopiero wesele. I komunii nie obchodzą.
Jak wracałem zahaczył mnie ojciec dziecka i zaprosił na ichniejsza śliwowice home made. Pyszne. Lubię takie wynalazki, a ta jest wyjątkowo pyszna. Podobno ma 42%, ale nie czuć alkoholu - jest słodsza od naszej Łąckiej. No i zamiast szukać mieszkań w necie siedziałem na chrzcinach i piłem śliwowice. Mniam mniam - jutro będzie ciężki dzień w pracy.... Te rumuńskie weekendy są niesamowite i pełne niespodzianek.
No i na koniec dnia rozpętała się burza. Zrobiłem parę zdjęć z okna hotelowego pokoju. Niestety te tłuste błyskawice mi uciekły. Aparat: wypasiony Canon A620 :P
Coś się popierniczyło na blogu - jutro postaram się wrzucić zdjęcia w rozsądnej rozdzielczości.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz