Wow,
ale fajny początek dnia.
Po pierwsze w hotelu natknąłem się na wcześniej poznanego kupca - Laviunie. Rozmawialiśmy chwile o języku rumuńskim i mamy umowę, iż nauczy mnie paru słów po rumuńsku a ja ją po polsku - zdrowy układ.
W ogóle jestem pod wrażeniem jaką energią dysponuje ta babka, i coś na co zwróciłem uwagę - jej otwartość do ludzi i umiejętność sobie ich zjednywania. Szacun!!!
Poza tym Emilia wysłał mi motywujący filmik dotyczący wycofywania się, wiec jestem mega zmotywowany :)
link
Przyszedłem do biura - i znowu nie mam gdzie siedzieć. Wszyscy zdrowi i wszystkie miejsca zajęte. W przyszłym tygodniu zaczyna się przeprowadzka do nowego biura, wiec się zrobi trochę luźniej. Na razie się tułam od biurka do biurka.
Dzisiaj siedzę w maleńkim pokoju z młodziutką, lekko okrąglutką brunetką z działu prawnego. Słabo mówi po angielsku, wiec odzywa się do mnie po rumuńsku (WTF!!!) Ale zasunęła mi takim komplementem, ze hohoho :) Powiedziała, że jestem bardzo podobny do księcia Anglii Charlesa. Wow!!!!
Mam nadzieje, że miała na myśli księcia Williama........
Dzisiaj tez przyjechał Jarosław. Polak pracujący w Bukareszcie. Poszliśmy wieczorem na stare miasto na browca. Obsługiwała nas sympatyczna kelnerka. No i zrobiłem coś szalonego - zupełnie nie w moim stylu. Od ulicznego handlarza kupiłem za piątaka czerwoną róże i w przypływie pozytywnego nastroju... poprosiłem drugą kelnerkę o szklankę wody by mi kwiat nie uschnął.Oczywiście jędza jedna śmiała zapytać, czy ta róża to dla niej. :) Ale nie dla niej była przeznaczona. Spokojnie dokończyliśmy piwo z Jarosławem poprosiliśmy o rachunek i wręczyłem dziewczynie, która nas obsługiwała kwiatek. Zaskoczyło mnie to, że przyjęła go z radością - i bez widocznego zaskoczenia. Czy miałem poprosić o numer telefonu? Eeee - chyba nie - no i po co? By się z nią umówić na spacer? A jak nie zna angielskiego?
Nie znam zasad panujących w rumuńskim społeczeństwie, ale nawet wręczenie takiego drobiazgu sympatycznej kelnerce podtrzymało mój pozytywny nastrój.
ale fajny początek dnia.
Po pierwsze w hotelu natknąłem się na wcześniej poznanego kupca - Laviunie. Rozmawialiśmy chwile o języku rumuńskim i mamy umowę, iż nauczy mnie paru słów po rumuńsku a ja ją po polsku - zdrowy układ.
W ogóle jestem pod wrażeniem jaką energią dysponuje ta babka, i coś na co zwróciłem uwagę - jej otwartość do ludzi i umiejętność sobie ich zjednywania. Szacun!!!
Poza tym Emilia wysłał mi motywujący filmik dotyczący wycofywania się, wiec jestem mega zmotywowany :)
link
Przyszedłem do biura - i znowu nie mam gdzie siedzieć. Wszyscy zdrowi i wszystkie miejsca zajęte. W przyszłym tygodniu zaczyna się przeprowadzka do nowego biura, wiec się zrobi trochę luźniej. Na razie się tułam od biurka do biurka.
Dzisiaj siedzę w maleńkim pokoju z młodziutką, lekko okrąglutką brunetką z działu prawnego. Słabo mówi po angielsku, wiec odzywa się do mnie po rumuńsku (WTF!!!) Ale zasunęła mi takim komplementem, ze hohoho :) Powiedziała, że jestem bardzo podobny do księcia Anglii Charlesa. Wow!!!!
Mam nadzieje, że miała na myśli księcia Williama........
Dzisiaj tez przyjechał Jarosław. Polak pracujący w Bukareszcie. Poszliśmy wieczorem na stare miasto na browca. Obsługiwała nas sympatyczna kelnerka. No i zrobiłem coś szalonego - zupełnie nie w moim stylu. Od ulicznego handlarza kupiłem za piątaka czerwoną róże i w przypływie pozytywnego nastroju... poprosiłem drugą kelnerkę o szklankę wody by mi kwiat nie uschnął.Oczywiście jędza jedna śmiała zapytać, czy ta róża to dla niej. :) Ale nie dla niej była przeznaczona. Spokojnie dokończyliśmy piwo z Jarosławem poprosiliśmy o rachunek i wręczyłem dziewczynie, która nas obsługiwała kwiatek. Zaskoczyło mnie to, że przyjęła go z radością - i bez widocznego zaskoczenia. Czy miałem poprosić o numer telefonu? Eeee - chyba nie - no i po co? By się z nią umówić na spacer? A jak nie zna angielskiego?
Nie znam zasad panujących w rumuńskim społeczeństwie, ale nawet wręczenie takiego drobiazgu sympatycznej kelnerce podtrzymało mój pozytywny nastrój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz