Tytuł posta brzmi dramatyczniej, niż wygląda rzeczywistość. Ale i tak mi się dzisiaj uleje - najwyżej będę kasował za parę dni.
Nie jestem w tej firmie po to by mnie lubiono, bo funkcje kontrolingowe nie zostały stworzony by były wielbione i podziwiane a po to by kontrolować biznes i go czelędżować. Moja rola jest na tyle skomplikowana, że wykonując robotę dyrektora ds kontrolingu nie mam bezpośredniej władzy menadżerskiej (czego mi bardzo brakuje - bo wiele rzeczy można by było zrobić bardziej efektywnie), a jednocześnie wpływam na kontrolera finansowego, a mam za zadanie wspierać CFO w rozwijaniu kontrolingu, wprowadzenia narzędzi kontroli i raportowania finansowego itp.
Tylko co z tego, jak sam CFO nie przejawia ochoty i inicjatywy w tym zakresie. Dramat jakiś!!. Gościu jest doskonały w piarze, ale bez doświadczenia retailowego, nie wie gdzie kopać. No i nie widać by miał ochotę kopać. I pomimo moich rozmów z nim i wskazywania obszarów zagrożeń, które są istotne, niewiele robi. Rzeźbi jakieś tabelki dla prezesa ale nie zarządza - nie kontroluje. Jestem przekonany, że znając ten cholerny język i będąc na jego stanowisku w ciągu roku od strony kontroli i raportowania firma by hulala jak w zegarku. Dyr finansowy powinien dbać o strategię, kontrolę, pilnować kasy i niwelować obszary potencjalnego ryzyka. Dobrze przynajmniej, iż główny księgowy ma sporo rzeczy poukładanych i one jako tako funkcjonują. W jego obszarze też jest olbrzymi potencjał do poprawy, ale generalnie rzeczy są dobrze prowadzone.
Mam nadzieję, że po 3 miesiącach nie skończy się dobrą radą bardziej doświadczonych kolegów: "rób tyle ile możesz, bo i tak głową muru nie przebijesz".....A ja wiem, że się da, tylko trzeba trochę samozaparcia, pracowitości i zorganizowania - bo to nie są rzeczy bardzo skomplikowane, a niesamowicie pomocne w zarządzaniu biznesem.
A z innej bajki to koleżanka z działu prawnego (ta od prince Charlesa) wpierdziela batoniki, które maja jej pomoc schudnąć. Zakupiła parę sztuk w Auchan i nie daje się przekonać ze wcinanie czekoladowych batoników, w których znajduje się zielona herbata (pewnie 0,002%, i błonnik sprawi, że zejdzie z tych 60 (moim zdaniem co najmniej 64) kg. Dopiero jak jej pokazałem, że każdy batonik to 200 Kcal czyli pół czekolady, to wylądowały w koszu. No, ale jak się ma 22 lat....
Nie jestem w tej firmie po to by mnie lubiono, bo funkcje kontrolingowe nie zostały stworzony by były wielbione i podziwiane a po to by kontrolować biznes i go czelędżować. Moja rola jest na tyle skomplikowana, że wykonując robotę dyrektora ds kontrolingu nie mam bezpośredniej władzy menadżerskiej (czego mi bardzo brakuje - bo wiele rzeczy można by było zrobić bardziej efektywnie), a jednocześnie wpływam na kontrolera finansowego, a mam za zadanie wspierać CFO w rozwijaniu kontrolingu, wprowadzenia narzędzi kontroli i raportowania finansowego itp.
Tylko co z tego, jak sam CFO nie przejawia ochoty i inicjatywy w tym zakresie. Dramat jakiś!!. Gościu jest doskonały w piarze, ale bez doświadczenia retailowego, nie wie gdzie kopać. No i nie widać by miał ochotę kopać. I pomimo moich rozmów z nim i wskazywania obszarów zagrożeń, które są istotne, niewiele robi. Rzeźbi jakieś tabelki dla prezesa ale nie zarządza - nie kontroluje. Jestem przekonany, że znając ten cholerny język i będąc na jego stanowisku w ciągu roku od strony kontroli i raportowania firma by hulala jak w zegarku. Dyr finansowy powinien dbać o strategię, kontrolę, pilnować kasy i niwelować obszary potencjalnego ryzyka. Dobrze przynajmniej, iż główny księgowy ma sporo rzeczy poukładanych i one jako tako funkcjonują. W jego obszarze też jest olbrzymi potencjał do poprawy, ale generalnie rzeczy są dobrze prowadzone.
Mam nadzieję, że po 3 miesiącach nie skończy się dobrą radą bardziej doświadczonych kolegów: "rób tyle ile możesz, bo i tak głową muru nie przebijesz".....A ja wiem, że się da, tylko trzeba trochę samozaparcia, pracowitości i zorganizowania - bo to nie są rzeczy bardzo skomplikowane, a niesamowicie pomocne w zarządzaniu biznesem.
A z innej bajki to koleżanka z działu prawnego (ta od prince Charlesa) wpierdziela batoniki, które maja jej pomoc schudnąć. Zakupiła parę sztuk w Auchan i nie daje się przekonać ze wcinanie czekoladowych batoników, w których znajduje się zielona herbata (pewnie 0,002%, i błonnik sprawi, że zejdzie z tych 60 (moim zdaniem co najmniej 64) kg. Dopiero jak jej pokazałem, że każdy batonik to 200 Kcal czyli pół czekolady, to wylądowały w koszu. No, ale jak się ma 22 lat....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz